Lasek z Jeleśni do Koszarawy, czyli w krainie kwitnących drzew
W czwartek 30 kwietnia 2020 r. zrobiłem sobie spacer grzbietem Pasma Laskowskiego w Beskidzie Makowskim. Po głowie chodziło mi to już od dłuższego czasu, ale jakoś nie byłem w stanie się zebrać do włóczęgi tym konkretnym grzbietem. Ostatecznie zachęciły mnie „godziny dla seniora”. 😉
Spóźniłem się z wysyłką korespondencji, a nie chciałem czekać w domu dwóch godzin, gdy aż o 12:00 będę mógł wejść na pocztę. Poszukałem zatem poczty, do której dotrę około południa. Tą pocztą okazała się poczta w Jeleśni. O 12:00 niczym na Anioł Pański stawiłem się jako pierwszy „petent” przy okienku, wysłałem co miałem wysłać i ruszyłem przed siebie. 🙂
Przebieg wycieczki
Przebieg trasy: Jeleśnia (ok. 440 m n.p.m.) – Wierch Gronia (in. Gronik, 645 m n.p.m.) – Lasek (in. Łosek, 868 m n.p.m.) – Prusaków Groń (in. Zapadliska, 790 m n.p.m.) – Kubiesów Groń (785 m n.p.m.) – Grzbiet Koszarawskiego Gronia – Wytrzyszczon (743 m n.p.m.) – Koszarawa Cicha (640 m n.p.m.)
Czas wycieczki: 4:30 godziny (z licznymi krótkimi odpoczynkami, postojami)
Ruszając z rynku w Jeleśni, pokręciłem się jeszcze trochę po samej miejscowości, ponieważ nie chciałem iść do Przyborowa wyłącznie asfaltem. Znalazłem kilka urokliwych miejsc nad rzeką Koszarawą, gdzie możnaby wybiegać i wykąpać psa. 🙂 To już takie zboczenie właściciela psa, że w wielu miejscach myślę „jak by tu fajnie czuł się Shadow” i wtedy wiem, że miejsce jest dobre. 😉 Warto dodać, że Gmina Jeleśnia prowadzi prace nad siecią ścieżek rowerowych wzdłuż rzek. Sieć jest na razie we fragmentach, ale już bardzo ładnie prezentuje się ścieżka przez Przyborów omijająca ciasną i ruchliwą drogę. Ja zamiast iść ścieżką, odbiłem w ul. Polną i zacząłem wspinać się na stoki Wierchu Gronia (645 m n.p.m.) obok gospodarstwa rolniczego. Urzekła mnie perspektywa z tych stoków. Jeleśnia i okolice niczym wciśnięte pod Romankę (1366 m n.p.m.), z kolei Przyborów i Koszarawa u stóp Babiej Góry (1725 m n.p.m.) między grzbietami z kwtinącymi drzewami owocowymi. Klimat wręcz bajeczny!
Krudy wyznaczyły mi drogę
Nie wszedłem na sam szczyt Wierchu Gronia (645 m n.p.m.), gdyż zostawiłem go z mojej lewej strony. Jak już wiecie z innych relacji, uwielbiam krudy, kopce, cubrzyki oraz inne twory będące pozostałościami po dawnym pasterstwie i rolnictwie w Beskidach. Dzisiaj to element zanikającego krajobrazu kulturowego. Na Wierchu Gronia jest tego wszystkiego od groma! Najpierw szedłem między ogrodzonymi polami, więc miałem cudowne krajobrazy. Potem wszedłem w las (faktycznie dawne pola gęsto zarośnięte) i wędrowałem kamienistymi tunelami między podłużnymi kopcami, a co jakiś czas mogłem wyjść z tunelu i oglądać kępy starych drzew na krudach. Między drzewami masa kwitnącej na biało tarniny. Widać, że nieliczni tędy wędrują, niewielu tędy jeździ, ponieważ bardzo dużo kamieni jest omszałych. Prezentuje się to naprawdę pięknie!
Gdy już wszedłem na wysokość ponad 600 m n.p.m., może 700 m n.p.m., las się rozrzedzał i pojawiało się na nowo coraz więcej polan oraz „kawołków” (czyli kawałków pól uprawnych lub pastwisk), z których były jeszcze piękniejsze widoki niż z dołu. Na jednym z tych „kawołków” usiadłem sobie na chwilę i patrzyłem jak latają ptaki drapieżne (szponiaste) na tle gór. Po prostu czułem jak schodzą ze mnie wszystkie negatywne emocje życia codziennego i najzwyczajniej w świecie odpoczywam. Tego mi naprawdę brakowało! Pomyślałem też, że nie jestem filmowcem, ale wykorzystując telefon mogę nakręcać krótkie trzydziestosekundowe filmiki z beskidzkimi krajobrazami i tym naturalnym dźwiękiem przyrody. Takie swoiste „wideo pocztówki” z Beskidów. Ciekawe czy komukolwiek przypadłoby coś takiego do gustu…? Zamieszczę kilka na moich przewodnickim fanpage na Facebooku i sprawdzę. 😉
Wędrówka grzbietem Pasma Laskowskiego
Pięknym zarastającym starym rolniczym otoczeniem doszedłem do głównego grzbietu Pasma Laskowskiego, a po chwili do znaków żółtego szlaku turystycznego z Przyborowa. Ten szlak jest tak mało popularny, że totalnie nikogo nie spotkałem, chociaż dwa dni wcześniej w Gorcach się zawiodłem na mało popularnych miejscach. Idąc szlakiem co jakiś czas mijałem domostwa malowniczo wtopione w krajobraz. Cześć z nich jest zamieszkała przez cały rok, a część to domki letniskowe. Klimatu sielanki dopełniał widok sąsiednich grzbietów pełnych białych drzew i zieleni, resztek śniegu na Babiej Górze oraz Pilsku.
Co jakiś czas widoki były na południe na najwyższe szczyty Beskidu Żywieckiego, co jakiś czas na północ na dolinę Koszarawy z Kotliną Żywiecką. Bardzo lubię widzieć jak miejscowi żyją w górach chociaż gospodarka już nie jest taka jak dawniej. Jednym z elementów krajobrazu, które świadczą o toczącym się życiu są ciągle zadbane leśne kapliczki. W Paśmie Laskowskim jest ich bardzo dużo, co mnie tylko cieszy. 🙂
Chatka Studencka na Lasku i moja opinia 😛
Szlak żółty doprowadził mnie do dawnej chatki studenckiej, „Chatki Elektryków”. Dzisiejsza nazwa tego obiektu to: Studenckie Schronisko Turystyczne „Lasek”. W kwestii chatek studenckich mam swoje własne zdanie, że jednak prawdziwie studenckich chatek jest dzisiaj niewiele. Moim zdaniem, żeby chatka mogła być nazywana „studencką” powinna być własnością uczelni, organizacji studenckiej lub studenckiego koła przewodników. Część z „chatek studenckich” to dzisiaj w praktyce budynki prywatne będące własnością prywatnych osób lub niewielkich przyjacielskich stowarzyszeń. Chatki mają czasami regulaminy i zasady odchodzące znacząco od tych zwyczajowo przyjętych w chatkach studenckich. Sądzę zatem, że obiekty takie jak SST „Lasek” nie powinny mieć w nazwie słowa „studenckie”, lecz jakieś inne. Może nawet polskie prawodawstwo powinno dla takich obiektów sporządzić specjalną kategorię? Wypadałoby uwzględnić fakt, że są to obiekty tanie, oferujące bardzo podstawowe usługi noclegowe w warunkach prymitywnych, typowo turystycznych.
Utrzymanie takiego obiektu również jest trudne. Nawet jeżeli wyszlibyśmy z założenia, że miesiąc ma 4 weekendy, a chatka 30 miejsc (co jest bardzo dużą liczbą), to przy dwóch nocach na weekend i cenie 20 zł/os./noc mamy 4 800 zł przychodu. W przypadku SST „Lasek” zadeklarowana liczba miejsc to 40, ale nadal nie są to kokosy pozwalające na prowadzenie biznesu. Dlatego w tych chatkach najczęściej są ludzie z pasji, a nie z chęci dorobienia się. Niekiedy mam też wrażenie, że Turystom brakuje szacunku do samych gospodarzy, jak i do obiektów. Chatki są traktowane jako tania imprezownia, co skutkuje coraz bardziej rygorystycznymi zapisami w regulaminach. Później część osób czuje się zaszczuta zakazami, więc odchodzi od chatek. Błędne koło się zamyka, a szkoda, bo chatki są naprawdę wartościowymi miejscami na polskiej mapie turystycznej.
Przejście z Lasku do Koszarawy szlakiem żółtym i poza szlakiem
Dobra. Wywnętrzyłem się co do chatek, a teraz wracamy do mojej wędrówki. Szlakiem żółtym wędrowałem jeszcze przez chwilę za chatką. Między Prusaków Groniem i Kubiesów Groniem odbiłem od żółtego szlaku żeby znowu wejść na sielankowe łąki. Nadal chciałem się trzymać głównego grzbietu Pasma Laskowskiego, ale tym razem wszedłem na charakterystyczne obniżenie między Pewlą Wielką i Koszarawą zwane Koszarawskim Groniem. Widoki były tutaj zdominowane przez malowniczy grzbiet Czeretników (766 m n.p.m.) nad Pewlą Wielką oraz masywny Lachów Groń (1045 m n.p.m.) nad Koszarawą. Często również nad Koszarawą Bystrą pojawiała się majestatyczna i ośnieżona Babia Góra.
Grzbiet Koszarawskiego Gronia jest dość krótki, więc perspektywa zbytnio się nie zmieniała. Dość sprawnie doszedłem do domostw przysiółka Na Granicy pod Wytrzyszczonem (743 m n.p.m.), skąd asfaltową drogą i zielonym szlakiem zszedłem do przystanku autobusowego w Koszarawie Cichej. Koronawirusowe realia są takie, że komunikacja publiczna jest ograniczona lub wręcz nie istnieje. Z Cichej ostatni autobus do Jeleśni odjeżdżał około piętnastej. Przede mną było 12 km asfaltowania (nie wliczone do czasu wycieczki w górnej części relacji) między zabudowaniami Koszarawy oraz Przyborowa. Z tego przejścia zrobiłem masę zdjęć (telefonem komórkowym) i powstało solidne archiwum fotografii starych drewnianych chałup. Coś mi się zdaje, że za jakiś czas opiszę to przejście w odrębnym wpisie na blogu i opiszę co nieco na temat górnej części Doliny Koszarawy z jej drewnianą architekturą…