Jesienny reset na Orawie – cz. 1 (sobota)
Zapraszam do lektury relacji z prywatnego weekendu na Orawie. Dwie noce i dwa dni spędzone w pięknym regionie między Babią Górą i Pilskiem w Beskidzie Żywieckim a Rohaczami w Tatrach Zachodnich.
Słowacja jest nam pisana
Razem z Aldoną oboje uwielbiamy Słowację. Samodzielnie i rodzinnie podróżowaliśmy na Słowację jeszcze grubo przed poznaniem. Ta wspólna pasja do Słowacji była z pewnością jednym z elementów, które nas połączyły. Aldona rodzinnie spędzała kilka wakacji w Popradzie z wypadami w Tatry Słowackie lub do Słowackiego Raju, co wspomina bardzo dobrze. Ja natomiast wielokrotnie robiłem sobie z domu w Rajczy wycieczki na Słowację, szczególnie w okolice Kysuc, Liptova oraz Małej i Wielkiej Fatry. Niedawno oboje stwierdziliśmy, że Orawa (leżąca po polskiej i słowackiej stronie) jest tym regionem, który razem odkrywamy na nowo. Orawa łączy bowiem Tatry z Beskidami, ma wspaniałe dziedzictwo kulturowe, wiele interesujących miejscowości i zabytków, ale przede wszystkim… Orawa jest cicha, spokojna i niemalże pusta. To jest zatem krótkie zestawienie powodów, dla których Aldona i ja uwielbiamy Orawę. Rok szkolny 2018/19 był dla Aldony bardzo pracowity. Dla mnie w tym roku sezon turystyczny od wiosny do jesieni (włącznie z wakacjami) również jest bardzo pracowity. Nie byliśmy zatem na żadnych wczasach, ale oboje czuliśmy, że we wrześniu musimy już sobie zrobić krótki wspólny reset. Ze względów sentymentalnych oraz finansowych wybór padł właśnie na Orawę. Tym samym spełniliśmy dwa moje marzenia: jesienny spacer po złotych trawach Tatr Zachodnich oraz nocleg w zabytkowej drewnianej chacie w Podbielu. 🙂
Krótki plan na weekend na Orawie
W piątek 20 września oboje jeszcze pracowaliśmy. Wieczorem po pracy pojechaliśmy do słowackiej wioski Podbiel nad rzeką Orawą, gdzie mieliśmy wcześniej zarezerwowany nocleg w Drevenicy Venuša. O tej świetnej drewnianej chacie szczerzej piszemy w odrębnym wpisie na blogu: Drevenica Venuša (prywatnie).
Sobotę 21 września przeznaczyliśmy na wspólny bardzo spokojny spacer górski w Tatrach Zachodnich w formie pętelki: Chata Zverovka (1028 m n.p.m.) – Łatana Dolina – Przeł. Zábrať (1656 m n.p.m.) – Ťatliakova Chata (1373 m n.p.m.) – Rohacka Dolina – Chata Zverovka (1028 m n.p.m.).
W niedzielę 22 września odwiedziliśmy nasz ulubiony skansen na Słowacji, czyli Muzeum Wsi Orawskiej Zuberec Brestová. Był to zatem bardzo przyjemny weekend na Słowacji, który przede wszystkim był nam potrzebny jako odpoczynek. Budzików nie ustawialiśmy, a planów zbyt ambitnych też nie mieliśmy. 😉
Sobota: łagodna pętelka z Rohaczami w tle
Grań Rohaczy w Tatrach Zachodnich jest uwielbianym przeze mnie kompromisem między Beskidami a Tatrami Wysokimi. Gołe skalne granie i turnie nie wzbudzają u mnie tak wielkiej sympatii jak hale i regle. Właśnie krajobraz jest tym, dla którego o wiele bardziej wolę Tatry Zachodnie od Tatr Wysokich, co nie znaczy, że w wyższe partie Tatr się nie zapuszczam. Pierwsza połowa września w wyższych partiach gór była dośc chłodna, około połowy września spadł śnieg, były przymrozki, wstaliśmy dość późno, więc wspólnie zadecydowaliśmy, że na Rohacze nie pójdziemy, ale popatrzymy sobie na nie z bliska. 🙂 Wybór padł na przejście między mniej popularną Łataną Doliną a bardziej popularną Rohacką Doliną. Nazwy większości punktów w Tatrach Zachodnich są dwujęzyczne nie tylko ze względów historycznych. W praktyce, w trakcie wędrówki byliśmy około kilometra od granicy państwowej między Polską i Słowacją. Nasza trasa wyglądała następująco: Chata Zverovka (1028 m n.p.m.) – Łatana Dolina – Przeł. Zábrať (1656 m n.p.m.) – Ťatliakova Chata (1373 m n.p.m.) – Rohacka Dolina – Chata Zverovka (1028 m n.p.m.). Zanim ruszyliśmy na szlak zjedliśmy bardzo późne śniadanie, chociaż w zasadzie to wczesny obiad, w Kolibie Pod Rohaczami będącej orawską karczmą działającą przy skansenie w Zubercu. Dostęp do karczmy jest niezależny od wykupienia biletu do skansenu. My uwielbiamy to miejsce i tę karczmę gorąco wszystkim polecamy!
Zwierówka i Łatana Dolina z historią w tle
Chata Zverovka, czyli po polsku Schronisko na Zwierówce, jest bardzo dobrym punktem wypadowym. Można tutaj dotrzeć autobusem chociażby z Trzciany. Jest także kilka sporych rozmiarów parkingów (przy samej chacie, na rozdrożu oraz pod kompleksem narciarskim Roháče Spálená. Ze Zwierówki poszliśmy żółtym szlakiem przez Dolinę Łataną. Na początku doliny zatrzymaliśmy się przy cmentarzyku partyzanckim (znajdującym się w miejscu dawnego schroniska) związanym z dniem 9 grudnia 1944 roku, kiedy to w schronisku turystycznym doszło do potyczki partyzantów słowackich i radzieckich z Niemcami. Na cmentarzu pochowanych jest 20 w/w partyzantów oraz jeden Polak Stanisław Majewski, który jako szesnastolatek brał czynny udział w bitwie.
Widokowe podejście pod Przełęcz Zábrať
W ciągu półtorej godziny wędrówki zalesioną doliną wzdłuż Łatanego Potoku dotarliśmy do pierwszych polan i rozwidlenia szlaków na tzw. Zadniej Łatanej Dolinie. Ciekawostką jest, że na polskich mapach rozwidlenie szlaków znajduje się na wysokości 1319 m n.p.m., natomiast na słowackich tablicach jest to 1280 m n.p.m. 😉 Stąd już zaczęliśmy wyraźne podejście pod Przełęcz Zábrať, gdzie bardzo szybko i widokowo z zalesionego regla przenieśliśmy się w świat piętra kosodrzewiny oraz hal. Wejście na przełęcz zajęło nam niecałą godzinę. Po drodze pojawiły się widoki na niewielką ilość śniegu w zacienionych miejscach. W takich momentach dochodzi do dość zabawnych sytuacji z moim udziałem. Mianowicie, większość Turystów zatrzymuje się, aby podziwiać piękne wyniosłe tatrzańskie szczyty przed sobą. Ja tymczasem z reguły zatrzymuję się i obracam, by podziwiać tatrzańską perspektywę na… Beskidy. 😉 Nawet w Tatrach, Beskidy są bardzo silne w moim sercu. 🙂 Na przełęczy Zábrať zrobiliśmy sobie ponad 40 minut chilloutu w ciepłym jesiennym słońcu z widokiem na złoto traw, biel śniegu, zieleń kosodrzewiny i błękit nieba. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie! 🙂
Widokowe zejście do Doliny Rohackiej
Chociaż na Przełęczy Zábrať było naprawdę uroczo, musieliśmy zacząć zejście, gdyż nie chcieliśmy monotonnej nocnej wędrówki asfaltem w Rohackiej Dolinie. Zejście zielonym szlakiem do Ťatliakovej Chaty należy do bardzo widokowych. Właśnie na tym odcinku mieliśmy najładniejsze widoki na grań Rohaczy oraz Rohacką Dolinę. Zejście jest dość strome, gdyż w 35 minut robi się łącznie ponad 300 metrów zejścia na dystansie blisko 1,5 km. Mogę powiedzieć śmiało, że ten szlak polubiłem właśnie w tym kierunku. Podchodzenie z widokami za plecami nie dostarczałoby mi tylu pozytywnych wrażeń, co schodzenie z widokami przed sobą. 🙂 Krajobraz był rewelacyjny, ponieważ było jeszcze wiele czerwonych borówczysk i złotych traw. Wiem, że warto się tutaj wybrać w sierpniu, kiedy kwitną wrzosowiska (te już były przekwitnięte i wymrożone), a także w październiku, kiedy jest zdecydowanie więcej jesiennych barw. My nie mogliśmy narzekać, ponieważ kilkucentymetrowa warstwa śniegu na głównej grani Rohaczy bardzo urokliwie wzbogacała nam widoki. Przed samą Ťatliakovą Chatą trafiła się nam malownicza sceneria obumierającego lasu z wysokimi górami w tle. To też jest jeden z elementów, które dzisiaj zastaniemy wyłącznie w parkach narodowych lub rezerwatach przyrody. W Ťatliakovej Chacie zatrzymaliśmy się dosłownie na chwilkę. Słońce już się chowało, a my chcieliśmy jakiekolwiek góry widzieć na asfalcie w Rohackiej Dolinie. Na sekundkę podeszliśmy również do stawu znajdującego się na tyłach chaty.
Ťatliakova Chata i Rohacka Dolina na koniec
Warto zwrócić uwagę, iż Ťatliakova Chata jest bufetem i schroniskiem sezonowym. Z resztą w polskim nazewnictwie funkcjonuje jako Bufet Rohacki. Są tam pokoje noclegowe, ale nie można jej „w ślepo” traktować jako pełnowartościowego schroniska. Chatą zarządza ekipa ze Zwierówki, i to tam należy się kontaktować w celu rezerwacji noclegu. Ťatliakova Chata udziela noclegów w sezonie letnim od 15 czerwca do 30 października. Coś, co dla wielu jest atutem, dla nas jest utrapieniem. Mam tutaj na myśli asfaltową drogę od Zwierówki do Ťatliakovej Chaty. Zejście zajmuje od półtorej do dwóch godzin. Po drodze jest kilka polan z pojedynczymi widokami na okalające szczyty. Większość trasy to jednak monotonny asfalt w lesie. Gdy doszliśmy do Ziwerówki był zmierzch. Jeżeli mielibyśmy więcej czasu (tzn. albo słońce zachodziło później albo my ruszalibyśmy wcześniej), to zatrzymalibyśmy się jeszcze na Adamculi (1183 m n.p.m.), skąd w 30 minut można dojść na Rohackie Wodospady. Nam tym razem się nie udało, ale z pewnością wrócimy tutaj dla samych atrakcji wodnych (Rohackie Wodospady i Rohackie Stawy).
W drodze powrotnej do Podbiela zrobiliśmy zakupy i postanowiliśmy w cieple kominka ugotować sobie co nieco w naszej Drevenicy. 🙂 Taką słowacką ciekawostką jest fakt, iż (podobnie jak w Polsce) część znanych marek decyduje się na serie produktów w stylu retro. Nam bardzo zasmakowało piwko Złoty Bażant (słow. Zlaty Bažant ’73).