Jesienna Błatnia z Pudelkiem
W wakacje podczas Festiwalu Danielka widziałem się z moim serdecznym górskim przyjacielem, z którym długo już razem nie wędrowaliśmy. Stwierdziliśmy, że musimy to zmienić. Do czynu przystąpiliśmy w miniony weekend. 😉
Pudelek z Beskidzkiego Forum
Przyjaciel ma na imię Marcin, ale i tak wszyscy mówią na niego Pudelek. Poznaliśmy się naście lat temu w Beskidzie Sądeckim dzięki Beskidzkiemu Forum. W pierwszej dekadzie XXI wieku było to wspaniałe i prężne medium spajające ludzi Beskidów. Często wspominam Beskidzkie Forum z sentymentem oraz nostalgią. Brakuje mi tych zlotów, złazów i wspólnych wycieczek z forumowiczami. Po długiej przerwie udało nam się z Pudelkiem zgrać kalendarze i wybraliśmy się na wspólną górską wycieczkę. Ze względów logistycznych padło na Beskid Śląski. Plan był bardzo prosty: wyruszyć skądś, pójść do jakiegoś klimatycznego schroniska i na następny dzień zejść dokądś. 😉 Późna jesień, nawet w listopadzie, to weekendowo bardzo gorący czas w górskich schroniskach. Pudelek przyjeżdża w Beskidy pociągiem, więc zarezerwowałem dla nas nocleg w Schronisku PTTK na Błatniej, w którym spałem jakiś czas temu jako przewodnik na wycieczce szkolnej. Postanowiłem pokazać Pudelkowi szlak, w jakim się zakochałem kilka lat temu. Pudelek to górski wyga i doświadczony górołaz, a jednak udało mi się pokazać mu coś nowego.
Przebieg wycieczki w piątek
Przebieg trasy w piątek: Bielsko-Biała Wapienica Zapora MZK (418 m n.p.m.) – Dolina Wapienicy – Krzywa Chata (482 m n.p.m.) – Palenica (688 m n.p.m.) – Wysokie (756 m n.p.m.) – Przykra (818 m n.p.m.) – Schronisko PTTK na Błatniej (893 m n.p.m.)
Czas wycieczki: 5 godzin (z licznymi bardzo długimi wodopojami, postojami)
Wycieczka od samego początku miała być koleżeńską włóczęgą po latach. Właśnie dlatego nigdzie się nie spieszyliśmy, a i tak wiedzieliśmy, że do schroniska dotrzemy po ciemku. W górach zawsze mamy czołówki i jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność. Wypoczynek z Pudelkiem nie może być trzeźwy, co też nie oznacza totalnego pijaństwa. Wręcz przeciwnie. To, że nie jestem w górach służbowo i to, że za nikogo obcego nie ponoszę odpowiedzialności nie oznacza, że w górach jestem nieodpowiedzialny! Zanim tak naprawdę ruszyliśmy na szlak górski zatrzymaliśmy się w Karczmie „Pod Zaporą” zaraz po wyjściu z autobusu MZK, a później na koniec asfaltowania Doliną Wapienicy zatrzymaliśmy się na kilka kwadransów w Krzywej Chacie przy samej zaporze. Oba lokale oferują orzeźwiające piwo w dobrych cenach, a także smaczną kuchnię. My jednak zostaliśmy przy samym złotym trunku. 😉
Wapienica i Palenica – się rymują i do siebie pasują 😉
Okolice zapory w Wapienicy to bardzo popularny teren spacerowy dla mieszkańców Bielska-Białej oraz okolic. Warto bardziej zainteresować się tym miejscem, ponieważ sama zapora sporadycznie jest udostępniania zwiedzającym. Zapora powstała w czasach dwudziestolecia międzywojennego, dokładnie w latach 1929-32, dlatego też nosi imię Prezydenta II RP Ignacego Mościckiego. Historia wodociągów na terenie Bielska i Białej również jest bardzo bogata, o czym można się przekonać chociażby podczas Światowego Dnia Wody. Dolina Wapienicy kiedyś była także popularnym terenem łowieckim. Znajdziemy tutaj kilka budynków z czasów, kiedy Dolinę Wapienicy odwiedzali bielscy fabrykanci. Nad Wapienicą znajduje się bardzo ciekawa góra, czyli Palenica (688 m n.p.m.), na na szczycie której znajduje się dawne grodzisko z czasów Kultury Łużyckiej, a nieco dalej miejsce leśnych nabożeństw (uroczysko) Ewangelików Śląska Cieszyńskiego. Pudelek jest historykiem, ja przewodnikiem, więc uwielbiamy takie klimaty. Na Palenicę doszliśmy zatem poza szlakiem i o zmierzchu żeby jeszcze cokolwiek móc zobaczyć. Ciemność zastała nas na grzbiecie między Wysokim a Przykrą. Do Schroniska PTTK na Błatniej doszliśmy już w ciemnościach.
Ciekawe spotkanie Błatniej
Przed samą Błatnią zaintrygowały nas tablice informacyjne „Szlaku pstrąga górskiego oraz jaworzańskich drwali” opracowanego przez Gminę Jaworze. Z pewnością jest to temat, które obaj przybliżmy się zdecydowanie bliżej. Schroniska górskie mają to do siebie, że są nie tylko elementem infrastruktury turystycznej, ale przede wszystkim miejscem spotkań ludzi. To ludzie tworzą schroniska oraz ich klimat. Jakież było nasze zdziwienie, gdy siedząc sobie przy obiadokolacji i piwku zaczynamy słyszeć rozmowy w obcym języku. Aldona akurat musi być w domu (sic!), a tutaj schodzi się coraz więcej osób i robi się niezła wrzawa po angielsku. Okazało się, iż z okolic Żor na Błatnią często przyjeżdżał native speaker Richard O’Connell. Ukochał to miejsce. Na jednym ze słupków w schronisku zawisła nawet tabliczka ku jego pamięci „Richard O’Connell. 14/03/1966 – 06/09/2019. Much loved, Sadly missed., Błatnia was his heaven on earth”. Znajomi Richarda postanowili się spotkać z gospodarzami schroniska i powspominać zmarłego niedawno przyjaciela. W pewnym momencie zrobiła się jedna wspólna akcja towarzyska, a Marcin i ja integrowaliśmy się już nie tylko z Polakami, ale także Szkotem będącym gwiazdą ów spotkania. Wieczór był atrakcyjny i długi, a noc krótka… 😉
Przebieg wycieczki w sobotę
W sobotę na wspólną wędrówkę mieliśmy zaplanowany czas do godziny 15tej. Ograniczenie czasowe wynikało z dwóch powodów. Po pierwsze, w sobotę Aldona kończy pracę około 14:00, a musi później do nas dołączyć. Po drugie, razem w trójkę noc z soboty na niedzielę mieliśmy spędzić w Beskidzie Żywieckim, gdzie też trzeba było jakoś dotrzeć. W Schronisku PTTK na Przegibku odbyło się spotkanie mojej przewodnickiej braci z okazji dziesiątej rocznicy ukończenia kursu przewodnickiego oraz uroczystego górskiego blachowania. Spotkanie miało charakter zamknięty, to też nie umieszczam go w żadnej relacji. 🙂
Przebieg trasy w sobotę: Schronisko PTTK na Błatniej (893 m n.p.m.) – Błatnia (917 m n.p.m.) – Stołów (1035 m n.p.m.) – Trzy Kopce (1080 m n.p.m.) – Klimczok (1117 m n.p.m.) – Przeł. Siodło (1035 m n.p.m.) – Magura (1109 m n.p.m.) – Lanckorona (751 m n.p.m.) – Bystra Śląska Pod Źródłem MZK (468 m n.p.m.)
Czas wycieczki: 4,5 godziny (z nielicznymi krótkimi postojami)
Sobotni poranek okazał się zabójczy dla co poniektórych uczestników wieczornej integracji. 😉 Śniadanie w schronisku smakowało w tych okolicznościach wybornie. Ostatecznie, około 10:45 wyszliśmy ze Schroniska PTTK na Błatniej i ruszyliśmy na szlak. Motywem przewodnim drugiego dnia wycieczki był spektakl chmur, porywistego wiatru i dość dobrej widoczności na Pogórze Cieszyńskie oraz Wyżynę Śląską. Falujące łany złotych jesiennych traw zrobiły na nas naprawdę wielkie wrażenie. 🙂
Żółtym szlakiem na Klimczok
Dwa męczące fragmenty trasy to najpierw podejście na Stołów (1035 m n.p.m.), a następnie na Trzy Kopce (1080 m n.p.m.). Przewyższenie blisko 200 metrów od schroniska na mapie nie robi wrażenia, ale w terenie może dać niektórym osobom mocno w kość. Całe szczęście są to jedynie dwa odcinki, a całość trasy do Klimczoka (1117 m n.p.m.) należy do przyjemnych. Idąc ze Stołowa na Klimczok w rozmowach poruszyliśmy temat beskidzkich jaskiń, ponieważ Beskid Śląski jest ich pełen, a od wiosny 2019 roku mamy w Beskidzie Śląskim pierwszą oficjalnie udostępnioną turystom jaskinię, czyli Jaskinię Malinowską. Szybko temat jaskiń ustąpił miejsca tematowi dawnych beskidzkich schronisk turystycznych. Doszliśmy do szczytu Trzech Kopcy, gdzie znajdują się ruiny dawnego schroniska turystycznego „z widokiem na Tatry”. Ponadto okolice Bielska-Białej są pełne schronisk oraz miejsc związanych z historią Beskidenverein, a to z kolei jest „konikiem” Pudelka. Nawet jeżeli szliśmy po nie do końca przespanej nocy, a wysychające przełyki nasuwały nam myśli o piwie czekającym w Schronisku PTTK „Klimczok”, to i tak mieliśmy siły i chęci do krajoznawczych dyskusji. Jak zwykle, znowu od Pudelka dowiedziałem się czegoś nowego. 🙂
Półtorej godziny po wyjściu ze schroniska na Błatniej zameldowaliśmy się na szczycie Klimczoka. Pudelek jak rodowity i zakorzeniony Górnoślązak zawsze w takich miejscach podkreśla rangę danego miejsca jako historycznej granicy Śląska. Tym razem padło na Klimczok jako granicę między historycznymi regionami Śląska i Małopolski. Dalsza część wędrówki przebiegała zatem po małopolskiej ziemi. 😉 Jednym z bardziej intrygujących punktów Klimczoka jest tzw. Chatka u Tadka. Jeszcze do niedawna była to drewniana wiata otoczona górskim turystycznym ogrodem. Miejsce znane i bardzo specyficzne. Wiatę jednak rozebrano i został sam „ogród z kamieniami”. Można tam znaleźć kamienie przyniesione z różnych części Polski, Europy i reszty świata. Idealne miejsce dla kolekcjonerów nietypowych obrazków. Drugiego takiego miejsca w Beskidach nie znajdziecie. W Schronisku PTTK „Klimczok” zrobiliśmy obowiązkową blisko godzinną pauzę.
Schronisko PTTK „Klimczok” i wędrówka przez Magurę
O schronisku krąży określenie „schronisko na Klimczoku”, które jest nie do końca prawdziwe. Klimczok to najwyższy i najpopularniejszy szczyt w okolicy schroniska. W praktyce jednak schronisko leży poniżej szczytu Magury (1109 m n.p.m.), a od Klimczoka oddzielone jest przełęczą Siodło (1035 m n.p.m.). Poprawne określenie to zatem Schronisko PTTK „Klimczok” pod Magurą (ew. na stokach Magury). Magura jest w sąsiedztwie bardzo często (i gęsto) uczęszczanych szlaków, a jednak sama w sobie jest ostoją ciszy, na której tłumów się nie spotka. Jakieś 5-7 lat temu wokół kopuły szczytowej Magury wiatr powalił sporą część drzew. Zaraz po wycince krajobraz nie był najładniejszy, ale od mniej więcej 2-3 lat wszystko już ładnie zarasta. Młodnik nie jest jeszcze zbyt wysoki, można więc podziwiać piękne panoramy. Dla mnie, Magura to niesamowita i rzadka perspektywa na miasto Bielsko-Biała oraz Kotlinę Żywiecką. Niby blisko Klimczoka i Szyndzielni, a jednak widoki naprawdę wyjątkowe. Pudelek (chyba) też zauroczył się w tej perspektywie. 😉 Nieco poniżej szczytu Magury znowu wrócił temat nieistniejących schronisk, ponieważ doszliśmy do ruin murowanego basenu, przy którym istniało drewniane schronisko „Magura – Kąpielisko”. Ten górski basen nawet w czasach dwudziestolecia międzywojennego był ewenementem na skalę naszego regionu. 🙂 Zejście z Magury odbyło się bardzo szybko i nawet się nie spostrzegliśmy jak z typowego lasu weszliśmy na obecnie zarastające dawne pola. Teren miejscowości Meszna oraz Bystra to swoiste połączenie klimatów góralskiego pasterstwa, dawnych przydomowych gospodarstw rolnych oraz terenów letniskowych.
Urokliwe zejście z Magury do Bystrej
Na zejściu do Bystrej ukazała się nam piękna panorama doliny rzeki Białej w obszarze źródłowym od Klimczoka przez Szyndzielnię po Kołowrót i Kozią Górkę. Wspomniana wcześniej granica Śląska i Małopolski z grzbietu górskiego przechodziła do doliny rzeki Białej żeby to właśnie na rzece oddzielać dwie ważne krainy historyczne. Z tego też powodu wieś Bystra jest tradycyjnie dzielona na Bystrą Krakowską oraz Bystrą Śląską. Gdy doszliśmy do zabudowań zauważyliśmy piękny dla nas widok. Stare tradycyjne gospodarstwo domowe (murowano-drewniane domostwo z „wysiodkami” oraz drewniany budynek gospodarczy) otoczone dziczejącym sadem. Uwielbiam takie klimaty. Na koniec wędrówki zawitaliśmy do Zajazdu „Pod Źródłem” w Bystrej, gdzie już czekała na nas Aldona. Koniec wycieczki był zarazem początkiem wspólnego obiadu i dalszej wspólnej przygody… 😉
Blogi Oświatowe
1 marca 2024 @ 18:33
Muszę wyrazić ogromne uznanie za sposób, w jaki zbudowano narrację wokół tematu. […] Artykuł stał się nie tylko przyjemną relacją, ale również edukacyjny oraz inspirujący do dalszych poszukiwań.