Pętla nad Rajczą Nickuliną – w poszukiwaniu plenerów reklamowych cz. 2
Jak już może wiecie, w dniach 15-16 maja 2020 roku obsługiwałem nietypowe zlecenie o charakterze reklamowym. Tym, którzy trafili na ten wpis za pierwszym razem, polecam lekturę wpisu z dnia poprzedniego, tj. Pętla nad Solą – w poszukiwaniu plenerów reklamowych cz. 1. Na drugi dzień poszukiwania plenerów reklamowych zarekomendowałem moją kochaną Rajczę, a dokładniej górską pętlę wokół doliny Nickuliny.
Słoneczna pogoda niczym rekompensata za deszczowy piątek
Zdjęcia do reklam firmy związanej z czystością oraz ekologią wykonywaliśmy na urokliwych góralskich przysiółkach, dawnych halach pasterskich oraz zielonych łąkach. Trasa była zatem bardzo urozmaicona. Chcieliśmy maksymalnie wykorzystać fakt, że dzień wcześniej przez większą część dnia padał deszcz, natomiast w sobotę z rana było bardzo słonecznie (i ten stan rzeczy miał się utrzymać do wieczora).
Przebieg wycieczki
Przebieg trasy: Rajcza (ok. 490 m n.p.m.) – Hutowy Groń – Sarnówka (790 m n.p.m.) – Dziaski – Sucha Góra (1040 m n.p.m.) – Polana Cukiernica (905 m n.p.m.) – Hala Redykalna (1092 m n.p.m.) – Zapolanka (ok. 870 m n.p.m.) – Kiczora (785 m n.p.m.) – Wilczy Groń (662 m n.p.m.) – Compel (653 m n.p.m.) – Rajcza (ok. 500 m n.p.m.)
Czas wycieczki: 9 godzin (z licznymi krótkimi postojami na zdjęcia i filmiki)
Razem z moim beskidzkim Gościem, z Soli przejechaliśmy samochodem do Rajczy. Auto zostawiliśmy na parkingu w centrum tuż przy kościele. Pieszo główną drogą zeszliśmy w okolice przysiółka u Butorów, gdzie zaczynaliśmy właściwą pracę. Bez jakichkolwiek znaków szlaku weszliśmy na urokliwe i widokowe pola nad Rajczą. Mijaliśmy Gościniec Rajec – jedno z kilku miejsc w Rajczy naprawdę przyjaznych Turystom. W zależności od mapy, można powiedzieć, że spacerowaliśmy po Surpajów Groniu albo po Hutowym Groniu. Ja osobiście wolę tę drugą nazwę. Rajcza prezentuje się stąd nad wyraz malowniczo. Jesteśmy na tyle blisko wsi, że zabudowania są wyraźne, ale też na tyle wysoko, że widzimy urokliwe wzgórza i góry jako tło dla Rajczy. Uwielbiam tę perspektywę! Z resztą, od perspektywy bardzo dużo zależy. Mój beskidzki Gość przekonał się o tym godzinę później, gdy idąc z Sarnówki w kierunku Dziasków natrafiliśmy na prześwit w lesie. Pod nami niemal pionowa skarpa. Widzimy wszystkie najwyższe góry Worka Raczańskiego oraz bardzo wyraźnie widzimy Rajczę. Z tego miejsca perspektywa sugerowała nam, że Rajcza jest zdecydowanie niżej niż rzeczywiście albo że góry Worka Raczańskiego są zdecydowanie wyższe niż w rzeczywistości. Całokształtu dopełniał widok na Sołę, która po opadach deszczu była zdecydowanie wyraźniejsza niż jeszcze kilka dni wcześniej. Na chwileczkę weszliśmy na niebieski szlak, ale nim to właściwie schodziliśmy z Sarnówki na Dziaski. Od razu znaleźliśmy się w innej krainie. Piękne stare drewniane domostwa, zadbane ogródki, drzewa owocowe i Rajcza w dole. Taki piękny obraz górskiego przysiółka, jakich już w Beskidach pozostało niewiele. Widoki z dwóch sąsiednich przysiółków (Dziaski i Graberki) są na tyle piękne, że nakręcono tutaj nawet reklamę z udziałem Adama Małysza. 🙂 Właśnie tutaj, nie nad Wisłą. 😀
Wędrówka po Suchej Górze to widoki oraz sentyment
Przejście szlakiem nie trwało długo. Z Dziasków znowu poza szlakiem zaczęliśmy podchodzić do góry stokami Suchej Góry (1040 m n.p.m.). Przez zarastającą polanę Gruszkową dotarliśmy do kopuły szczytowej Suchej Góry, która od strony Milówki jest całkowicie pozbawiona starych drzew. To jest miejsce potężnego wyrębu, który obecnie zarasta gęstym młodnikiem. Rewelacyjne widoki z Suchej Góry na północ i zachód utrzymają się jeszcze kilka lat. Potem na miejscu świerka gospodarczego urośnie gęsty bór… świerka gospodarczego i znowu nie będzie nic widać. Patrząc na Suchą Górę z daleka oraz wchodząc na nią zauważyć dało się prawidłowość, o której często wspominam swoim beskidzkim Gościom: zima schodzi z gór w doliny, a wiosna wspina się z dolin na szczyty. Podczas gdy nad Rajczą „buchała” wręcz zieleń i drzewa owocowe były już lekko przekwitnięte, na kopule szczytowej Suchej Góry buczyna nie miała nawet wypuszczonych malutkich zielonych listków.
Hala na Suchej Górze coraz mocniej zarasta. Jeszcze w czasach mojego dzieciństwa można było stanąć w byle jakim miejscu hali, a za każdym razem widać było pełną panoramę od Romanki (1366 m n.p.m.) na wschodzie, przez Tatry i Małą Fatrę po Worek Raczański na południu. Dzisiaj, aby dostrzec te pięknie widoki trzeba stawać w różnych zakątkach hali. Pasterstwa nie ma tutaj ładnych kilka dekad, więc natura odzyskuje te tereny. Sucha Góra jako cały masyw jest naprawdę piękna i ma bardzo dużo wartości krajoznawczych oraz kulturowych. Niestety, za pewien czas podzieli losy innych gór jej podobnych. Hale zarosną, nie będzie dalekich widoków z kopuły szczytowej, luki między pięknymi porozrzucanymi starymi domostwami szczelnie uzupełnią domki letniskowe. Warto zatem wybrać się na Suchą Górę już teraz, aby później pamiętać jej klimat, a nie tylko słyszeć lub czytać wspomnienia o tej dawnej Suchej Górze… Własne wspomnienia zawsze są cenniejsze od tych cudzych.
Szlakami turystycznymi na Polanę Cukiernica i Halę Redykalną
Schodząc z Suchej Góry w okolicach Sabłonki wróciliśmy na znakowany szlak turystyczny. Niebieskim szlakiem doszliśmy do Polany Cukiernica, gdzie mieliśmy widoki na dolinę Prusowa (Milowieckiego Potoku), zza której wyłaniała się Milówka u stóp Baraniej Góry (1220 m n.p.m.) w Beskidzie Śląskim. Widać też było wzmożony ruch turystyczny w rejonach popularnych szlaków oraz Schroniska PTTK na Hali Boraczej (849 m n.p.m.). Na Cukiernicy skręciliśmy w prawo w szlak zielony, ale szybko drogą poza szlakiem weszliśmy na Wierch Cukiernicy (998 m n.p.m.). Tym samym weszliśmy na czarny szlak, którym doszliśmy do Hali Redykalnej. Po drodze mijaliśmy stromą polanę porośniętą łanami Ciemiężycy Zielonej. Większość „wtajemniczonych” wędrowców kojarzy tę polanę ze ścieżką do Jaskini w Boraczym Wierchu, lecz mało kto tę polanę kojarzy z resztkami dawnej o wiele większej Hali Skurzackiej (której fragmenty są jeszcze w drugim miejscu, nad Halą Redykalną). Warto bowiem pamiętać, że całe Pasmo Pilska, a w szczególności Grupa Romanki, Lipowskiej i Rysianki stanowiły wysokogórski obszar pasterski z licznymi halami na wysokości ponad 1000 m n.p.m. Dzisiaj z map i szlaków znamy zaledwie kilka tych dawnych hal. Gdy już doszliśmy do Hali Redykalnej, zrobiliśmy sobie tam nieco dłuższy postój. Były nawet próby nagrania „zielonego” filmu typu timelapse, ale dzień był do tego nienajlepszy. Na szlakach było tak dużo ludzi, że aparat ustawiony nawet w bardzo zacisznym miejscu i tak wyłapywał osoby kręcące się po hali albo między drzewami. Efekt końcowy bardziej pasowałby zatem do promocji szlaków turystycznych niż firmy zajmującej się czystością. 😉
Widokowa Zapolanka, nowy dom i… mieszane uczucia
Hala Redykalna była dla nas ostatnim ważnym punktem powyżej 1000 m n.p.m. Dalsza wędrówka odbywała się już żółtym szlakiem wiodącym długim grzbietem oddzielającym dolinę Nickuliny w Rajczy od doliny Bystrej w Złatnej i doliny Ujsoły w Ujsołach. Jednym z bardziej znanych miejsc tego grzbietu jest Zapolanka. Urokliwy przysiółek Złatnej, który od kilku lat jest coraz bardziej zabudowywany i traci swój urok znany jeszcze sprzed kilku lat. Na Zapolance jest nowy dom, który budzi we mnie mieszane uczucia. Otóż dom leży na potężnej działce bardzo dobrze utrzymanej (gładki zielony dywan). Dom jest w stylu nowoczesnym, ale jego bryła wręcz komponuje się z krajobrazem i (w moich oczach) nie dominuje krajobrazu. Zapolanka oraz Turyści mieli tutaj bardzo dużo szczęścia. Właściciele tego nowego domu ogrodzili teren, ale (jeszcze) nie obsadzili go krzewami albo nie otoczyli wysokim murem. Ci ludzie nie zawłaszczyli sobie widoku, tylko stali się jego częścią. Przy ogrodzeniu są nawet ławeczki do podziwiania widoków oraz kosz na śmieci. Postawa godna pochwały.
W czym więc tkwi problem, że mam mieszane uczucia? W sentymencie. Pamiętam Zapolankę, jak nie było tam nowych domów. Były tam tradycyjne góralskie domostwa. Wokół pasły się krowy i kozy. W miejscu, gdzie jest nowy dom, było stare gospodarstwo i kilka drewnianych bud. Wiem, że czas leci do przodu. Nawet największe „zadupia” mają prawo do rozwoju. Sentyment do starej Zapolanki mam taki, że 15 lat temu z wielką chęcią bym tam zamieszkał. Dzisiaj, gdy część starych domów to domki letniskowe, na polach zamiast krów prędzej spotkamy quady, a gwara góralska jest rzadziej słyszana od internetowego slangu, Zapolanka już nie ma dla mnie takiego czaru jak kiedyś. Dzisiaj, życie na Zapolance nie jest już moim marzeniem. Czar prysł. Po prostu. Tylko tyle, i aż tyle. Nadal jednak twierdzę, że Zapolanka to piękne miejsce, które chcę pokazywać moim beskidzkim Gościom.
Żółtym szlakiem z Zapolanki do Rajczy
Z Zapolanki żółtym szlakiem szliśmy aż w okolice Zagronia, gdzie na stokach Kiczory (785 m n.p.m.) rozchodzą się szlaki. Żółty schodzi do Rajczy Nickuliny (dalej do stacji PKP Rajcza). Czarny schodzi do Ujsół. Dalej już bez typowego szlaku, szliśmy cały czas grzbietem do samego centrum Rajczy. Piszę „bez typowego szlaku”, ponieważ od niedawna na grzbiecie możemy znaleźć czerwone drewniane strzałki „wilczego szlaku” prowadzącego z Rajczy do studenckiej Chaty na Zagroniu. Za Zagroniem i Kiczorą weszliśmy na grzbiet Wilczego Gronia. Oprócz malowniczych krajobrazów, mojego beskidzkiego Gościa ujęła jedna rzecz. Kręcąc się po Wilczym Groniu natrafiliśmy na miejsce z widokiem na Baranią Górę (1220 m n.p.m.). Wcześniej widzieliśmy w dolinach gęstą zabudowę. Między nami a Baranią Górą mieszka kilka tysięcy osób. My z tego jednego miejsca nie widzieliśmy żadnych zabudowań w dolinie, lecz jedynie porozrzucane góralskie przysiółki. Krajobraz zupełnie inny! Ta magia perspektywy jest najzwyczajniej w świecie piękna! 🙂
Do centrum Rajczy doszliśmy krążąc między urokliwymi polanami. Jak na wielu przybyszach, tak samo na moim beskidzkim Gościu wrażenie zrobiło zejście z Compla (653 m n.p.m.). Stromizna tej małej górki potrafi pokonać niejednego zaawansowanego piechura. 🙂 Gdy schodziliśmy do Rajczy, słońce miało się już ku zachodowi i pięknie oświetlało swoimi ciepłymi promieniami moją rodzinną miejscowość. Tam również zrobiliśmy kilka ujęć. Szybko doszliśmy do auta i wróciliśmy do Willi Sól. Mój beskidzki Gość sprawiał wrażenie zadowolonego z dwudniowej współpracy w terenie. Mam nadzieję, że odwiedzi nasze tereny jeszcze nie raz i będzie wysyłał pozytywne wieści o Ziemi Rajczańskiej w kujawsko-pomorski świat. 🙂